Your copy of the theme has not been activated. Please navigate to Loquet Dashboard where you can enter your purchase code and activate your copy of the theme so you can have access to all the setup wizard, elements and theme options.

Widomska Genowefa

Ja nazywam się Widomska Genowefa, mieszkam w Lipowicy 12, lat mam 69.

  • Przestraszony koń

    „Tutaj, z tyłu, jest pastwisko, i tam było kiedyś takie jezioro – nazywaliśmy je ‘Głębokie Jezioro’ i dziadziuś opowiadał, że on, jak jechał (bo to trzeba było przejechać przez to pastwisko, koło tego jeziora, żeby dostać się do ostrowa) i dziadziuś tam jadąc mówił – wieczorem wraca, i mówił: coś stanęło i konie stanęły dęba – tak dziadziuś mówił – i nie pojechały dalej. I ja widzę mur; nie ma nic tylko mur i te konie stoją dęba. Ja się wystraszyłem, zszedłem z wozu i przeżegnałem się, pobłogosławiłem ‘W Imię Ojca i Syna…’ i ten mur zginął i konie poszły dalej. To dziadziuś tak opowiadał, że tu, na pastwisku, miał takie coś”

  • Dziecko i zmarła matka

    „A drugi dziadziuś, ze strony mamusi, opowiadał, jak tam koło Chęcin kapliczka jest taka, ona została… tutaj szosa wybudowana, a ta kapliczka tam została, i mój dziadziuś owdowiał, żona jego umarła przy dziecku, moja babcia – zmarła przy dziecku. To dziecko zostało malutkie i moja mamusia opowiadała, że zawsze, kiedy to dziecko płakało, to mówi, że (ja nie słyszałam, bo ja byłam młoda więc spałam), tatuś, a dziadek opowiadał, że słyszał – to dziecko płacze, moment, spokój, to dziecko przestało płakać i słyszał ssanie, jak to dziecko ssie pierś i się uspokoiło. Mimo, że mówi dziadziuś siedział i patrzył się, ale mówi – nic nie widział. Dziecko spokojne, cichutko, tylko słyszał jak tak buzią, wargami jakby ssało coś, ale nie widział tej żony, nie widział, żeby coś. I to dziecko żyło jeszcze, mamusia mówiła, miesiąc czasu i zmarło. I dziadziuś tłumaczył, że ta matka przychodziła do tego dziecka nakarmić go no i zawsze mówił, że takie dziecko, tak się powtarzało, że takie dziecko nigdy nie będzie żyło, bo ssie już nieboszczkę, jak to mówią i ono zmarło, to dziecko. To była mamusi siostra, Józia miała na imię, zmarła”

  • Zjawa przy kapliczce

    „Dziadziuś opowiadał jak jechał (bo mój dziadziuś jeździł do Chęcin) tam na cmentarz chyba mówił, że jechał i zeszło mu tam długo i wracał i koło tej kapliczki, jak wracał, mówi patrzy idzie (a mój dziadziuś lubił kobietki), patrzy idzie taka ładna kobieta owinięta w chustę więc dziadziuś, bo to było rano, to było świtkiem rano jechał do Chęcin, i widzi taką kobietkę, takie jesionki były wcześniej, się nazywały, takie chusty mówił, że to były jesionki nazywane, i była owinięta w tą chustę i szła i dziadziuś skoczył z tej fury, zatrzymał konia, skoczył, mówi: złapię ją na furę! I doszedł, wziął tak w objęcia i… nic mu nie zostało. Bardzo się wystraszył tego, to było koło tej kapliczki właśnie. Wystraszył się, wsiadł na konia, mówi: jak żem bacikiem konia pogonił, tak pojechałem szybko, tak się wystraszyłem.
    – A czy mówił, co to mogło być?
    Dziadziuś twierdził, że to była jakaś młoda kobieta, która zmarła”

  • Refleksja nt. wiedzy o rodzinie

    „Właśnie powiem Panu, że jak ja pamiętam, to zawsze kapliczka była, ale nigdy mamusia właśnie nie mówiła… wie Pan, dużo człowiek tak, mamusia nigdy nie miała czasu, bo nas było sześcioro i nie miała czasu tak opowiadać, ciągle ta praca, to pole było, właśnie tak dużo rzeczy nie wiemy o swojej rodzinie, powiem Panu. I to jest właśnie złe…”

  • O wypiekach

    „Najczęściej to mamusia piekła raz w tygodniu, tak w sobotę te chlebuś piekła. Później upiekła ten chleb, później takie podpłomyki robiła właśnie i pamiętam jak, to mi tak utkwiło, jak mamusia te podpłomyki upiekła i tak czekaliśmy na te podpłomyki bo było nas sześcioro, każdy musiał mieć ten podpłomyk, i wcześnie dochodziły takie, mama nazywała to ‘Dziady’, takie ludzie biedni może, powiedzmy, a to było nazwane ‘Dziady’. I przyszedł ten pan i pamiętam, było sześć tych podpłomyków, i mamusia mówiła tak: dajcie temu jeden. I żadne z nas nie chciało dać, no bo my mieliśmy. No i pamiętam jak mamusia mówi: nie daliście podpłomyka to ja mu dam cały chleb. No i mamusia mu dała ten chleb i poszedł ten ‘Dziad’. Bo my nie chcieliśmy…bo mieliśmy podpłomyki to było dla nas bardzo ważne. I piekła też mamusia taki placek właśnie, później wkładała ziemniaków tartych i pieczony. To był rarytas. Raz w tygodniu mamusia to piekła”

  • Odczynianie uroków

    „To było takie coś, że, na przykład ja sama to doznałam, będąc jako dziecko na odpuście w Brzezinach – bo to na odpust się chodziło do Łukowej, do Brzezin, i byłam, pamiętam, w tych Brzezinach na odpuście i przyszłam podczas Mszy Świętej, zasłabłam, bardzo zasłabłam, leciałam przez ręce, i pamiętam, mamusia mnie wzięła, tam w kąt, bo tam jest blisko cmentarz, zdjęła majtki i mnie wytarła tymi majtkami i faktem, dla mnie to pomogło. Bo ja, po prostu, otrzepałam się, jak mamusia mówi, i ja to pamiętam.
    – A nie mówili dlaczego tak się robiło?
    Mamusia twierdziła dlatego, że są złe oczy. Że ktoś złymi oczami spojrzał i to, dziecko, cię na pewno. To było tak. Złymi oczami cię spojrzał”

  • O Czarownicy

    „Nie powiem nazwiska, ale była taka pani, ona już nie żyje, to mówili, że ona czarowała.
    – Ale co ona…mówili, co robiła?
    Mówili, na przykład, że tak: że rano wstawała przed wschodem Słońca, szła na pole, bo to się mówiło miedzą, że miedzą szła i jakieś tam uroki robiła i zabierała sąsiadom, żeby im źle żyto na przykład rosło, a u niej lepiej. I chodziła w jakieś tam dni i na przykład najbardziej podobno w Boże Ciało, jak szła rano, świtkiem. Ja znałam tą panią, ale nie mogę powiedzieć… I to było, nawet jak zmarła, to było mówione, że to jej te czary wychodzą, bo mówili: lało się z trumny, nie mogły jej pochować, mówi – to te czary; ale to było…
    – Ale co mówili, że się lało z trumny?
    Z ciała jej…”

  • O Burzy

    „Jak szła duża chmura, to moja mamusia brała, nazywano to krzyż, pasyjka taka co stała, bo wcześniej to stało na stole: pasyjka, Pan Jezus, nazywało się to pasyjka, i tą pasyjkę mamusia zawsze wkładała w okno, i obraz zawsze stał w oknie, to żeby uchronić dom przed piorunami. Jak burza bardzo duża była, a nas było dużo, sześcioro, tatuś zawsze gdzieś w pracy był, albo gdzieś, i mamusia zawsze brała takie te, bo to nie było światła, pamiętam lampy były na tym, i mamusia robiła takie ubrania nam brała, takie tobołki i byliśmy zawsze naszykowani, na łóżku siedzieliśmy i nie raz w nocy, godzina dwunasta, burza idzie, a mamusia nas budziła, musieliśmy być ubrani, siedzieć na tych łóżkach, a mamusia obok nas te tobołki, bo w razie jak piorun strzeli w dom, żebyśmy mogli uciec z domu. A mój dom rodzinny stoi jeszcze, on ma ponad sto lat. Tam mieszka brat. On stoi, to był drewniany dom. Więc mamusia mówi: jak strzeli piorun to moment pójdzie wszystko”

  • Czarna Wołga

    „W tym domu z tyłu było wyjście, tzw. komora była, i myśmy, jak mamusia poszła w pole nas zostawiała, dom był od drogi zamknięty, zamknięte drzwi i zobaczyła, któraś tam, okna my zasłaniali bo jeździły czarne wołgi, po wsi. Jak jechał samochód, to nie tak jak teraz co samochody jeżdżą, jechał samochód i któraś tam krzyknęła: czarna wołga! A myśmy zamykali dom, z tyłu żeśmy wychodzili tylko się wysikać, żeby można było wyjść, i siedzieliśmy dopóty dopóki mamusia nie przyszła bo czarna wołga jeździła i zbierała ludzi, dzieci…”

Kategorie