Your copy of the theme has not been activated. Please navigate to Loquet Dashboard where you can enter your purchase code and activate your copy of the theme so you can have access to all the setup wizard, elements and theme options.

Krystyna Długosz, cz.II

urodzona w 1949 roku w Staniowicach, mieszka w Sobkowie

  • Kobyli Dół

    Drugie z tych miejsc to jest, to jest, to się mówiło na to Kobyli Dół, o, Kobyli Dół. Jest dosyć ta woda w tym Kobylim Dole, to jest, wie pan co, jak łąki, tutaj, co są te łąki i w stronę Mokrska, jeżeli pan, w stronę Mokrska, to jeszcze trzeba było, jak będzie pan kiedyś ciekawy, to pokażę. W każdym bądź razie ten Kobyli Dół, to tam mówili, że tam, tam właśnie do tego Kobylego Dołu prowadzą jakieś światełka, jakieś, jakieś, że człowiek nawet nie wie, gdzie idzie i wejdzie w ten dół i utopi się, i tam się może utopić. I wie pan co, miałam, i właśnie tego Kobylego Dołu trzeba było się strzec, ale miałam ja osobiście, to miałam zdarzenie z moim synem, ponieważ bardzo lubię chodzić na grzyby i, a jeszcze do tego miałam motywację na kurki, dlatego, że podpisaliśmy z takim panem, w takiej spółdzielni "Las" podpisałam, że ileś tych kurek będę dostarczała i jak nie rano, to jak przyszłam z pracy szłam na te kurki, bo trzeba było się wywiązać z pewnych, prawda, kilogramów, dostarczanych tych grzybów i poprosiłam syna, żeby ze mną poszedł, tylko, że to mieliśmy swoje miejsca na te kurki i on miał gdzie indziej iść, bo już nie było dużo czasu, bo słońce już chyliło się ku zachodowi, on gdzie indziej, a ja gdzie indziej miałam iść na te kurki te miejsca po prostu spenetrować. I ja mówię, "wiesz co Henryś, jak będziesz, to poczekaj na mnie, jak będę szła, to cię zawołam". Na rowerze żeśmy, on na rowerze i ja na rowerze, ale ja jadąc rowerem nie widziałam go, no to, jeszcze się rozglądam, nie widzę go, no to mówię "no pojechał do domu". Przyjechałam, ale jego jeszcze nie ma. Przyjechał i mówi, że miał niesamowitą przygodę. Był pewny, że to ja jadę na rowerze i mówi "czekam, a ten rower stanął, wołam mamo, mamo, nic się nie odzywa, a to – mówi – no na pewno nie ty, tylko ktoś – mówi – może gajowy, może leśniczy przepatruje drzewa, albo, albo może tam jakiegoś złodzieja, bo rąbali też tam, wyrąbywali drzewo i mówi, ten, ten rower właśnie w tę stronę tego Kobylego Dołu i - mówi – ja byłem ciekawy kto to jest – mówi – stanąłem sobie, a ten rower przede mną przejechał, ale – mówi – tak jakby twarz była zamazana, tylko sam rower, a osoby nie widziałem w ogóle". On też jest odważny chłopak i nie to, że się bał, i mówi "przejechał ten rower, to ja za tym rowerem, a tu nagle – mówi – z tego roweru ja patrzę, a tu skacze jak sarna, jak sarna i prosto tam do tego Kobylego Dołu i – mówi – wtedy mnie taki strach zdjął, że – mówi – no nie wiedziałem nawet, no jak się nazywam, no i jak tutaj przyjechałem do domu". No to taką właśnie przygodę on miał i mówi: "mamo, ja już sam tam nigdy wieczorem nie pójdę", no to właśnie z tym Kobylim Dołem.

    – Ten Kobyli Dół, to znaczy, to jest takie miejsce, jakby zbiornik wodny...?

    To jest miejsce, zbiornik wody. Czy to jest, no może jakieś polodowcowe, albo... No trudno mi powiedzieć, ale to jest dosyć głęboko i prawdopodobnie, że bardzo głęboko, no. A tam, tam jeszcze z opowiadań moich rodziców, to tam utopiła się jeszcze, bo to mówię, może w związku z tym, utopiła się taka panienka. Ona miała wychodzić za mąż za kogoś, kogo nie kochała, tylko wyznaczyli rodzice "za tego, bo ci będzie dobrze, bo, bo , bo będziesz, no, bo jakieś tam pola złączone będą", bo blisko mieli, to tylko miedzę rozłożą i już, no i... A ona miała jakiegoś swojego narzeczonego i nie chciała za tego wyjść. "Nie, bo musisz" i w dzień ślubu rano wysłali ją po kartofle, żeby ukopała, bo to było tak gdzieś, w lipcu może ten ślub miał być, no bo ziemniaki były już. Jeszcze nie wykopane, jeszcze do tego, ale można było już tak na obiad wykopać sobie ze swojego pola. No i ona właśnie wzięła koszyk i prawdopodobnie w ten koszyk wzięła sobie wódkę jakąś tam i prawdopodobnie, że wypiła tam ten alkohol i utopiła się tam, także jak ją szukali, to rano, rano czy po południu, ale prawdopodobnie, że rano, bo ją szukali wszędzie, nie spodziewali się, że ona się utopiła i dopiero rano wypłynęła i ta, ubrała się w welon, tą suknię ślubną.

    – I to taka opowieść?

    Taka opowieść, to jest opowieść i potem ludzie wiązali to straszenie tam w Kobylim Dole z tą utopioną, że być może, że ona przestrzega przed jakimś takim złym mariażem, no nie wiem, no nie wiem, tak to tłumaczyli też ludzie.

    – I to opowiadała pani...

    To rodzice opowiadali, rodzice opowiadali mi.

  • Błędne Ogniki I Mierniki

    To mówił, że jak doszedł do Staniowic, to nawet nie wiedział, że to Staniowice. Wydawało mu się, chyba może ze zmęczenia, że doszedł do jakiegoś wielkiego miasta, że – mówi – te domy, to się wydawały ogromne bloki i gdzieś tam się zastukał i ktoś wyszedł i mówi, "a co ty do mnie tak stukasz w nocy" i mówi: "dopiero jak on się odezwał, to zobaczyłem tego znajomego" i dopiero, mówię, że "ja już- mówi - całą noc błądzę, całą noc błądzę, nie mogę dojść do domu", no.

    – To światełka go prowadziły?

    Te światełka go prowadziły.

    – Czy mówił jak się te światełka nazywały? Wspominał coś?

    Nie, nie, nie mówił... Błędne, a! Błędne ognie, błędne ognie.

    – A czy takie światełka to mogły się, słyszała pani historie, żeby one się gdzieś na łące pokazywały? Na przykład, że po prostu się poruszały po łące i mówili może coś o Miernikach? Słyszała pani coś...?

    O słyszałam, o miernikach to słyszałam, ale mierniki, to ja właśnie mówię, bo, że, że jakby pole, jakby, jakby chodzili, jakby pilnowały czyjegoś pola, jakby pilnowały, bo to było zaklęte takie jakby, jakby zaczarowany, czarami takie, o, że ktoś tam wykradał z pola ziemniaki, dajmy przykładowo, więc ta czarownica wysyłała tak jakby mierników i te ogniki pilnowały tego, tego konkretnie pola, no.

    – Czyli to pani kojarzy z miernikami?

    To kojarzę z miernikami i tak tata mówił właśnie, że to te ogniki-mierniki, ale to jeszcze były takie ogniki błędne, czyli, czyli tak jakby chciały coś krzywdę człowiekowi zrobić, no ale nie słyszałam, że tato mówił, że ktoś tam się utopił czy coś tam, nie.

    – Czyli dopiero jak ktoś się odezwał do niego, to on jakby przyszedł do zmysłów, tak?

    Przyszedł do zmysłów.

  • Zjawa Znikająca Pod Figurką

    To znaczy pamiętam na początku Staniowic, od strony Chomentowa idąc jest taka figurka i tam prawdopodobnie, że jakaś wychodziła postać, i po prostu mężczyzn, jakaś postać kobieta, której, jak się jakiś mężczyzna spodobał, to umawiała się z nim i w... a o określonej godzinie, na przykład dwunasta w nocy, bo to była zawsze ta godzina podawana, dwunasta w nocy, on wchodziła do tej, takie ogrodzone było, ona wchodziła tam i znikła, rozpływała się. To tata nawet mówił, że jego brat tak miał, że była piękna ta dziewczyna i umówił się ze trzy razy, a w końcu widział, że ona tam za każdym razem wchodzi i znika.

    – Pod figurką się umawiała?

    Pod figurką... Nie. Umawiała się gdzie indziej, a tam pod figurkę podchodziła i tam wchodziła, takie jest ogrodzone, za to ogrodzenie i tam znikała.

    – Znikała...

    No.

    – I jakiś gest się wykonywało obronny?

    To znaczy, on nie wiedział, ze go straszy, tylko potem już, już widzi, że za każdym razem do tej figurki, do tej figurki, ale mówi, "co ciekawe, że nigdy nie mogłem ją dotknąć do ręki, na przykład wziąć za rękę i iść, nie mówiąc już o pocałowaniu nie było mowy", no nie zbliżył, nie można się było zbliżyć na pewną odległość.

  • O Urokach

    O urokach, to ja sama byłam urzeczona. Sama... Przyszła do mnie koleżanka, tak po kolei będę może mówiła, przyszła do mnie koleżanka, dzieci miałam wtedy dwoje, bo w ogóle mam troje dzieci, i no, jak, mówię, chcąc być, no, gościnna poczęstowałam ją czymś, a potem, mówię, wyprowadzę ją kawałeczek, ona ze Staniowic i doszłam do parku i ona mówi, "nie, o autobus jedzie, to ja sobie pojadę", a ja doszłam do parku i ona, i pożegnałyśmy się już, i mnie wtedy w tym momencie zrobiło się niedobrze, do tego stopnia, że usiadłam w parku na ławeczce i ja nic nie widzę, no po prostu na oczy zaniewidziałam, nic. I szła koleżanki tu z Sobkowa matka i mówi "a cóż tobie jest?". Aha, ja z dziećmi byłam i ja nie patrzę w ogóle na te dzieci, bo nie widzę ich. "I cóż tobie jest?", a ja mówię "nie wiem, ja chyba umieram" i ona szuka, bo myślała, czy ja mam halkę, a ja w jakimś tam podkoszuleczku byłam i nie miałam nic. Wzięła swoją tam halkę i mnie tak wytarła i pluła. Mówię, co ona to to robi, mówię tak, no ale mi już było wszystko jedno i wie pan co, że mi się polepszyło, że ja zaczęłam widzieć na oczy, widzieć dzieci i te dzieci przyprowadziłam do domu, a tu mieszkała babcia męża, babcia nazywała się Markiewicz i ona jak mnie zobaczyła, to mówi "a co ty taka blada jak trup", a ja mówię "no nie wiem, bo -mówię – bo tam pani Górska mówiła, że mnie urzekli", a ona mówi "i tak na pewno było" i wie pan co, i wzięła tak, nie wiedziała, kto mnie urzekł, czy kobieta, czy mężczyzna, więc, pod kuchnią miała takie węgle, jak się pali, więc, z drzewa, to wygasiła te drzewne i do takiego dużego garnka włożyła kawałki tego wygaszonego drzewa i chleb. I mówi "kto pierwszy, które pierwsze wypłynie, jak chleb, to kobieta cię urzekła, jak węgiel, to mężczyzna" i wypłynął chleb i to już była pewna, że mnie urzekła kobieta.

  • Zaczarowanie Krowy

    Z opowiadań moich rodziców i nie tylko rodziców, bo tam sąsiadki przychodziły, to też, myśmy, nas było trzy, więc z ciekawością słuchałyśmy, jedna przed drugą opowiadała, jak to ona miała krowę, a co to zrobiła jak ta krowa zamiast mleka dawała farbę, farbę czy krew. Ale tato opowiadał, że mieli jakąś krowę, bardzo dojną, przepyszne masło się robiło i ktoś tam przyszedł tą krowę kupić. No bo mówią, że jakiś tam tłuszcz, zazdrościli po prostu tej krowy, no i tato oczywiście, to była też krowa żywicielka, nas było trzy, jeszcze dziadziuś, znaczy tata mojego taty żył wtedy, no więc to mleko było potrzebne. Nie chcieli sprzedać i wtedy, po, mówi, po trzech dniach zaczęła farbą, zamiast mleka dawała farbę. No i, mówi, to zakrawało na to, że ktoś z zazdrości zaczarował tą krowę i poszli do jakiegoś tam, do jakiejś tam facetki, która się znała na tych sprawach i ona powiedziała, że ta osoba przyjdzie, jutro przyjdzie do was, a trzeba robić w maśniczce, czy maselniczce, maśniczka, to tak mówili, w maśniczce masło. Udawać, że się robi, bo nie było śmietany, nie było, tylko udawać, że się robi, a tam było mleko, czy co tam w tej maśniczce. I mówi, ona przyjdzie i będzie wołała, żeby otworzyć, to żeby nie otwierać drzwi, raz, drugi i dopiero trzeci raz jak zawoła, dopiero te drzwi trzeba otworzyć, że jej ten, to mleko wypali oczy, że jak otworzy i wejdzie, to wypali oczy. No i tato, mówi, rano ktoś woła "kumie, kumie, otwórzcie", no i, mówi "myśmy nie otwierali", drugi raz "kumie, otwórzcie", ale, mówi tatuś "bałem się, że jak trzeci raz jej te oczy wypali, no i mówi "ona zawołała, ale myśmy nie otwierali, nie otwierali, no i daliśmy se spokój, a z tą krową było tak, że poszedł do weterynarza, no i weterynarz dał potem jakieś tam lekarstwo i przeszło.

  • Data wywiadu
    2022-12-06
  • Miejscowość

Kategorie