Your copy of the theme has not been activated. Please navigate to Loquet Dashboard where you can enter your purchase code and activate your copy of the theme so you can have access to all the setup wizard, elements and theme options.

Jacenty Czub cz. I

Jacenty Czub, urodzony w Sobiekurowie, mieszka od 1966 r. w Motkowicach

Do Motkowic przyszedłem po ukończeniu studium nauczycielskiego w Ostrowcu Świętokrzyskim, matematyki, fizyki, i dostałem, po prostu, nakaz pracy do powiatu Jędrzejowskiego, w ’66 roku tu się zgłosiłem i od ’66 roku tutaj jestem. Tu na miejscu. Uczyłem matematyki, fizyki, chemii trochę, trochę i geografii i biologii, wiecie panowie jak to jest w szkole wiejskiej. No ale przede wszystkim fizyki i matematyki

  • O wiejskiej szkole w Motkowicach

    W ’66 roku była reforma oświaty, wchodziła ósma klasa po raz pierwszy. Bo była siedmioklasowa szkoła podstawowa, ja jeszcze chodziłem do siedmioklasowej, to była ósma klasa…to była pierwsza moja klasa, nawet byłem wychowawcą tej klasy. Uczyliśmy się w starej szkole, bo w tej chwili mamy szkołę postawioną nową, pomagaliśmy w pracach wszelkiego rodzaju, już nie mówiąc o wyposażeniu, o tam sprzątaniu i tak dalej i kopaliśmy nawet łopatami fundamenty…no takie były czasy! A szkoła była w budynku podworskim, po drugiej stronie tej jezdni, i teraz tam jest budynek, kupił facet budynek, i mieszka. Szkoła była…w tej szkole, w tamtej szkole znaczy się, była – pokój nauczycielski i cztery sale lekcyjne. Oprócz tego na wsi było w takiej agronomówce było dwie klasy tzw. SPRu – Szkoły Przysposobienia Rolniczego, bo takie tam też pracowałem i jednak klasa była tutej, tu w tym miejscu, co ten budynek stoi, to tu był budynek taki jeszcze dawny dawny budynek drewniany i tu była taka klubokawiarnia, później była właśnie ta klasa tu przez dwa lata, a po dwóch latach przeszliśmy już do nowej szkoły. No i w nowej szkole to już no wiadomo, no i pomoce naukowe się miało pod dostatkiem i wszystko, i boiska i z dala od jezdni, bo tutej to przyjezdni. No pracowało się, ja miałem na początku czterdzieści nawet dwie godziny lekcyjne w tygodniu. No w tej chwili dwadzieścia dwie… bo mam córkę, to znaczy nie córkę tylko żonę syna, a ja też tak mówię córka – no, synowa, która też pracuje tutaj w szkole, tylko ona jest z zupełnie innej branży, bo ona jest anglistką i uczy angielskiego języka. A ja uczyłem, no cały czas później w tej nowej szkole no miałem pracownię, to była taka fizyczno-chemiczna, chociaż ja chemii nie kończyłem, ale czasem miałem lekcje chemii…No warunki były dobre! Ciepło, centralne ogrzewanie, wszystko się, no…wiadomo. To już było zupełnie co innego. No i było nas, nauczycieli…acha! Szkoła nawet w okresie mojej kadencji jak tu pracowałem to miała nawet i 240 uczniów, to w tej chwili ma czterdzieści. - 240 uczniów, tak? Od klasy piątej to już były podwójne klasy, właściwie to już od czwartej: czwarta AB, piąta, szósta, siódma i ósma to były klasy takie AB. No a uczniowie jak uczniowie, no różnych mieliśmy uczniów, jak to na wsi bywali, te wie pan, te…jeszcze niektórzy rodzice tych uczniów chodzili też do tej szkoły na wieczorówkę. Też ich uczyłem. No bo takie były wymogi. No mieliśmy już bibliotekę, salę gimnastyczną. O, wuefu uczyłem bo w początku, jak byłem jeszcze w studium to grywałem w piłkę ręczną i siatkówkę, ale w ręczną to tak częściej… - To tak dość kompleksowo Pan… Pracowałem tutaj…tak. No to wuefu też uczyłem. Uczyłem, może to zabrzmieć dziwnie, ale dziewczyny w SPRze, które były ode mnie tylko o rok młodsze, i uczyłem ich też wuefu.

  • O młodości w Sobiekurowie

    Urodziłem się prawie w lesie bo i…z resztą dziadek był gajowym…mieli taką gajówkę. A tam żeśmy dom sobie postawili taki, prowizoryczny na początku był dom. Po wojnie było tak, że…na wsi zostało, tak jak jeszcze, już pamiętam jak budynki stawiali ludzie, wszystko ciosane było, no las był to drzewa było pod dostatkiem, ciosało się klocki i z tych klocków się robiło, no. Później tartak tam założony był w Iwaniskach na maszynę parową taką, na parowóz, no to już wtedy deski były, to to już…ale to wszystko też drewnem. Wie Pan co, że po wojnie tam, na tej wsi, po wojnie, został jeden…pół wozu właściwie, pół wozu tylko. To było zakopane w gnojowniku akurat tam gdzie moi rodzice jeszcze byli…i te pół wozu było wyciągnięte, przecież na takich żelaznych kołach, dołożony taki dyszel, i konia nie miał nikt, i ludzie sami zrzynali piłami, takimi normalnymi piłami, te klocki, i tym, jak to mówili, pośladek od wozu – to przodek i pośladek, to na tych dwóch kołach każdy klocek był z lasu przywieziony! Pchali ludzie i tak to było, no. Takie były czasy. A później to już było coraz lepiej. Coraz lepiej rodzice, tata zaangażował się właśnie w ten tartak, był prezesem GSu. To już było trochę lepiej no bo to już było tak… a tutaj no to wie Pan takie różne tam rzeczy, jeśli chodzi o tamte czasy, te te wcześniejsze rzeczy…no na przykład woda była przynoszona z rzeki, nosiliśmy wodę gdzieś no, kilometr, na jarzmach i dwa wiadra no i przynosiło się. A do pojenia krów to takie, taki lej był po bombie i tam woda była opadowa no i taki staw po prostu. I tam się, później jak już było bydło, bo ludzie zaczęli mieć konie, bydło to owce, to to, to już była woda. A takiej wody do picia to, która by się nadawała do picia, to żeśmy mieli dopiero po wybudowaniu studni. I może jako ciekawostka podam, że ta studnia ma 55 metrów głębokości, bita jest w litym kamieniu, bo tam jest wapienny, taki jest prawie jak marmur, taki niebieski…no i cztery lata była bita ta studnia. Podczas prac przy tej studni zginęło czterech mężczyzn, czterech studniarzy…no to jest jako taka ciekawostka, bo nie było czym kopać tej studni. No to co…to były niewypały, te niewybuchy, niewypały to to szli do lasu, rozbrajali i strzelali w tym, w studni. Robili ładunek, trotylu trochę. Wyjeżdżał tam, na dole wybił dziurkę, wyjechał do góry na lince i odpalili, lont odpalony albo tam na szczypę się paliło. No i między innymi podczas takiego rozbrajania czterech tych, pracowników, którzy bili tę studnię zginęło, ale dokończyli już inni. I to była jedyna studnia na całą wieś. - I ta studnia, ona…była jakoś obudowana czymś? Była ocembrowana…na wierzchu miała dryny takie te te dryny. I następnie wał, tryby podwójne, tryby…lina i jedno wiadro szło na dół, drugie do góry, żeby lżej było…dwie korby się, z jednej i z drugiej strony żeby dwóch mężczyzn, czy dwie kobiety… i ta studnia jest dotąd nawet. Bo ona jest nawet na placu, który jest u nas, naszą własnością…dotąd ta studnia jest, tylko z tym, że jest w tej chwili nieczynna, bo jest wodociąg zrobiony, no…

  • Studnia w Sobiekurowie

    No wody było pod dostatkiem, no ale całą noc ta studnia…kręcili bo jak na całą wieś to każdy chociaż te dwa wiaderka, żeby miał w domu. A tam wiaderek to każdy miał, żelaznych dawniej. To było najpodręczniejsze naczynie…

  • O latach szkolnych i o codzienności w Motkowicach

    Do podstawówki chodziłem cztery kilometry… - Cztery kilometry? Cztery kilometry chodziłem…codziennie. Lato, zima…nic nie jeździło. Szosy nie było, błoto, gumiaki, w lecie bez butów…w szkole był…podłoga była pochłonem pokryta…nawet nie wiem, czy Pan wie co to jest taki pochłon? Taka jak nafta, coś takiego, taka trochę oleista ciecz…no i latało się na bosaka po tych korytarzach, po tych klasach. Trzeba było do domu przyjść, trzeba było nogi myć, szorować pumeksem albo jakim kamieniem. No tak różnie bywało. A tutej to już…tu jak przyszedłem do pracy to tu już było, no nie było, wody nie było. Wodociągu nie było. - Też tutaj studnia była jedna na całą wieś? To znaczy się…tutaj to stosunkowo blisko jest Nida więc… większość jest…poziom Nidy jest stosunkowo nie daleki to studnie tutaj się kopało…tutaj studnie były płytkie po prostu. Takie tam. Trzy, pięciometrowe…u mnie jeszcze jest tutaj studnia, którą użytkuję do podlewania mam, no to tu jest 17 metrów… - To i tak dość głęboka… Noo…tutaj…no ale to była studnia, która zasilała cztery rodziny. No to to tak było…

  • W okolicznych szkołach

    Bo w Borszowicach też była szkoła, tylko taka mniejsza. Już później to była tylko czteroklasówka. A z początku było siedem klas. A ósmej już nie było tam. To tam też uczyłem! - Też, w Borszowicach? Tak tak, też… - A w Borszowicach gdzie się mieściła szkoła? W jakimś budynku prywatnym, czy był specjalnych budynek? Z początku to była…w baraku takim. Drewniany barak. I tam był, i w tym baraku była szkoła. Z resztą nie tylko tu był drewniany barak bo i w Stawach, po sąsiedzku, też był taki drewniany barak i też tam była szkoła. A później w prywatnym domu. Tak ten barak się rozleciał…tam mieszkało dwoje nauczycieli też… - Ale to wynajmowane było w prywatnym domu na szkołę? Płacono komuś za to? Później tak…później tak było, wynajmowane było. Bo tu, w Motkowicach, to szkoła była w budynkach takich, podworskich. Jedna to była …, druga to była agronomówka no i trzeci budynek był tu taki, to był ten, no nie wiadomo czyj bo mówiło się, że gminny, ale… no gmina też tutaj była przedtem, Gromadzka Rada tak zwana. Jeszcze to…

Kategorie