Your copy of the theme has not been activated. Please navigate to Loquet Dashboard where you can enter your purchase code and activate your copy of the theme so you can have access to all the setup wizard, elements and theme options.

Bielecka Jolanta

Jolanta Bielecka, lat 59, Lipowica
– Czy Pani się wywodzi z tych stron?
Nie, ja…, z Nowej Słupi, koło Nowej Słupi

  • O wyjątkowym miejscu w Paprocicach Pn. ,,Kamień”

    Tak, takie u nas tam były jak, gdzie mieszkałam, w ogóle w innej miejscowości, tam bardziej, tak…
    - Ale to proszę powiedzieć więcej może na ten temat…
    No bo tam było u nas, na przykład, bo to Góry Świętokrzyskie, bo to od Świętego Krzyża, ja mieszkałam w Paprocicach, więc tam bardzo dużo było i żołnierzy i, no, grobów, tak, więc był taki wielki kamień, tam na tym kamieniu, że tam duchy przychodziły. No myśmy na przykład chodzili czasami na wagary tam, na ten kamień, bo tam było pięknie w lesie, nie. No coś tam zawsze, coś upadło, coś tam nam straszyło – uciekaliśmy. No i chyba w to się tak wierzyło, tak. Każdy tam się bał chodzić, tak. A my jako dzieci, jako młodzież, no to widomo – ciekawi, tak. Nic się niedowierza dorosłym.
    - Ale co tam mogło straszyć? I w tym miejscu…
    Dlatego, że tam było bardzo dużo, tak jak ja z opowieści taty, że bardzo dużo mogił tam było. Tam było pogrzebanych, nie to że były groby, tylko no tak zakopane, tak. Może jakieś tam duchy, jakieś…
    - A czy spotkała się Pani, żeby zobaczyć coś takiego, albo żeby ktoś zobaczył…Pani słyszała?
    To znaczy, no nie, tak żeby tak osobiście, to nie. Zawsze tam ktoś opowiadał, brat opowiadał.
    - A co opowiadał?
    Opowiadał, że jak właśnie jako, bo miałam czterech braci starszych, więc oni też tam chodzili na ten kamień, no bo to był, bardzo taka, no takie fajne miejsce, tak. Że tam jakieś widział postać w płaszczu długim, że też się bał, już był prawie dorosły, bo już miał dziewiętnaście lat, to, to się bał, że gdzieś ta postać szła za nim, że, że ten. No, ale to wszyscy właśnie przywiązywali wagę dlatego, że tam, że tyle osób tam zaginęło, tak…
    - I to miejsce…jak ono się nazywało? Mówiono na nie jakoś? Czy ktoś nazywał to miejsce w jakiś sposób?
    No tam kamień, bo tam były wielkie kam.., taki bardzo kamień i tam właśnie ten kamień, każdy wiedział, okolice, wiedział co to jest.
    - Czyli po prostu mówiło się, że się idzie na kamień, tak?
    Na kamień, tak, no.
    - I mogiły to żołnierzy jakichś?
    Żołnierzy, ale tak też dużo osób takich normalnych, bo tam jak Niemcy u nas wpadli to akurat tam są też krzyże, mogiły co wypalili całe rodziny, tak, dziećmi i w ogóle, nie…
    - No tak, druga wojna światowa nie oszczędzała w zasadzie żadnych…
    Tak, no
    My jako, my jako dzieci, jako młodzież, chodziliśmy do szkoły to zawsze chodziliśmy na te mogiły czy tam krzyż czy. Widomo, że to nie było pieniędzy, żeby tak jak teraz – pójdziesz kupisz znicz, tak, no to się brało czy jakiś ze świerka, albo te z żywopłotu takie białe te, owoce, układaliśmy w krzyż, w kształcie krzyża. Braliśmy farbę, no farbki, bo nie było, farby, może były, ale człowiek nie miał pieniędzy, zawsze żeśmy odnawiali napisy tam, nie, na tych mogiłach.
    - W tamtym miejscu, tak?
    W tych miejscach, tak

  • ,,Postać” ukazująca się na ,,kamieniu”

    Nie, ta postać to nie tylko, że mojemu bratu się ukazywała, bo dużo osób, osobom się tam ukazywała, tak. Bo to było tak jak z tego kamienia się schodziło po jednej stronie i po drugiej był jednolity las, strumyk, szum, więc tam no może, ktoś sobie tak tego, może faktycznie jakaś postać była, tak.
    - Nawet jeżeli była, czy nie była – widziano ją i są opowieści na ten temat…
    Tak i to nie jedna osoba, bo widział…, bo w płaszczu, że wąsy, że coś tam, coś tam, tak charakterystyczne, to nie to, że jedna osoba, tak, opowiadała.
    - A jaki kolor ubrania zazwyczaj taka…
    No to, że mówi szary płaszcz długi do ziemi taki, tak.
    - A można było jakoś…bo rozumiem, że ta postać ukazywała się konkretnym ludziom? Czy to było przypadkowe?
    Tak mi się wydaje, że chyba to było dosyć późno, wieczorowymi takimi porami. Tam w dzień nikt, w dzień nikt nie opowiadał, że tam w dzień coś takiego widział, tak.
    - A można się było obronić przed taką postacią jakoś? To znaczy czy ona coś robiła ludziom?
    Nie wiem, to znaczy, nie nic nie robiła, tak jak brat na przykład bardzo szedł szybko i czuł tą postać, że ta postać idzie za nim, tak, czuł obecność tej postaci, tak.
    - Czyli to nie było tak, że ona krzywdę człowiekowi robiła, tylko się ukazywała?
    Nie, nie, nie, nie, nie tylko się ukazywała. Tam gdzieś przechodziła, gdzieś tam, właśnie w tym płaszczu.

  • Szczegóły o ,,postaci” ukazującej się na ,,kamieniu”

    Brat, z tego co opowiadał najstarszy brat, to całą drogę prawie, że biegł i odmawiał zdrowaśki i wpadł do domu to się bał, bał się rozebrać, bał się tylko poleciał biegiem na łóżko, w ubraniu, bo się tak bał, tak, z tego co opowiadał.

  • O ,,Nocnej Ćmie”, ,,Zmorze”

    Właśnie jak nas było w domu to mówiła, że jakaś ,,nocna ćma” przychodzi i dziecko gdzieś tam przydusza, co nie. Że jakaś ,,zmora”, że, o ,,zmorze” mówiła, nie. Ale ja nie pamiętam, to tylko tyle co z opowieści mamy, co mówiła.
    - A coś jeszcze mówiła na ten temat? Jak mogła wyglądać, albo w jakiej sytuacji…
    Nie, nie, nie, nie. ,,Nocna ćma”, ,,zmora”, tak, tak mówiła, że ,,zmora”, tak, że przychodzi do dziecka. A tym bardziej tak mówiła, tak, że jak dziecko było jeszcze nieochrzczone, dokąd było nieochrzczone, że ta ,,zmora” tak przychodziła w nocy i to dziecko, no tak jakby męczyła, tak.
    - A czy mogła podmienić dziecko, taka zmora? Słyszała Pani?
    Nie, nie, nie, nie, nie. Męczyła.

  • Odczynianie uroku nad dzieckiem

    Na przykład z tego no pamiętam, bo to robiła taka jakaś babcia tam od nas, że dziecko jak leżało w łóżeczku przykrywała pieluchą i te ,,zmory” odganiała, brała starą drapache taką i robiła kulki, siedem, siedem kulek z lnu i ten len rzucała i paliły się te kulki. Tylko dziecko było na twarzy przykryte pieluszką, żeby nie poparzyć, żeby tam te.
    - Czyli siedem kulek z lnu?
    Siedem kulek z lnu ulepionych rzucała na tą drapachę i podpalały się na te drapachy.

  • Odczynianie uroku nad dzieckiem

    - A to była jakaś konkretna kobieta, która przychodziła? Czy była…
    Tak, tak, tak.
    - Czy mówiono na nią jakoś? Ktoś, coś…
    To znaczy no mówili tam, różne rzeczy Ona robiła, jak ktoś na przykład krowa mleka nie dawała czy tam coś to Ona robiła takie różne sztuczki, tak.
    - A co robiła na przykład? Pamięta Pani?
    Jak mleko, jak mleko? Kazała rozgrzać do czerwoności blachę i jakiś tam kubek mleka od tej krowy lała na tą, na tą blachę, żeby właśnie to mleko, no to z tego co ja pamiętam jeszcze, nie. Jeszcze tak na przykład takie rzeczy pamiętam, że jak dziecko bardzo płakało, jak jeszcze nie było ochrzczone, no to po kąpieli kazali, wlewali butelkę wody i kazali mi iść na skrzyżowanie, potłuc tą butelkę z tą woda i przyjść do domu i nie odwracając się. To było dla mnie ciężkie, bo ja jako dziecko to byłam, zawsze mnie ktoś tam gdzieś wołał, a ja tak płakać się chciało, bo ja nie mogłam się odwrócić, tak, a człowiek jako dziecko to nie umiał kłamać, nie. No, takie rzeczy pamiętam

  • Obchodzenie 7-u granic by utrzymać ,,moc”

    W jakieś tam święto jak było, że Ona musiała oblecieć siedem granic, czy tam coś, żeby tą moc utrzymać, tak. Ona to robiła, bo ją dużo osób widziało, że Ona też się nie odzywała ani nic tylko miała swój cel, żeby te siedem granic zaliczyć, tak.
    - Czyli to było, mniej więcej, w jakich latach?
    No w jakim to mogło być latach? 70?!
    - Jeszcze coś takiego funkcjonowało?
    No, no

  • Babcia ,,czarownica”

    No mówili na nią, no różnie mówili, jakoś tam po imieniu i czarownica mówili na nią. Zazwyczaj to czarownica i każdy wiedział o kogo chodzi, tak.
    - A mówili może, skąd ona ma taką moc? Skąd ona w ogóle…
    No to oni właśnie mówili, że tą moc to Ona posiada, bo Ona ileś tych rytuałów musi zrobić, tak, tak jak te granice tam jeszcze, ja nie pamiętam tego co, tylko to pamiętam te granice co, co musiała, te siedem granic, prawda. Ona nabierała tej mocy wtedy.
    - Ten rytuał przeprowadzając…?
    Zbierała, no, tą moc, tak.
    - A pomagała ludziom, czy bardziej szkodziła?
    Wie Pan co, no ciężko mi jest powiedzieć nie czy, czy, czy po. No na przykład po mojej siostrze wiem, bo płakała, dzierała się, no to jak ta babcia przychodziła, wiele takich rzeczy robiła no to ustawało to, tak

  • Wylewanie mleka na gorącą blachę

    No coś tam mówili, że, no ale to tak, że jak się wylewało to mleko, że ta osoba, która zabrała to mleko, że wtedy jak to mleko się na tej blasze się wylane jest gorącej, że jej czerwone oczy łzy czy coś lecą, no ale to nigdy nie było tak, nie wiadomo…
    - Ciężko było stwierdzić…?

  • ,,Babcia” przychodziła często do domu rodzinnego rozmówczyni

    Do nas przychodziła akurat często, bo nas było sporo w domu, tata handlował też krowami, więc no niby kupił, mleko było, nagle mleko, nie to że nie było od początku, tak, było, było mleko, nagle mleka nie ma, tak.
    - I ona przychodziła pomagać?
    To do nas często przychodziła.
    - A czy ona korzystała z jakichś rzeczy? Przedmiotów?
    Nie, nie. No z tego co widziałam no to kazała tylko przygotować, tak. Ten len to nie pamiętam czy ona przynosiła czy, czy, z resztą u nas był len siany, więc len był w domu, tak

  • Czynności na czas burzy

    Mama zawsze gromnice wystawiała i…, i pasyjkę do, do okna, tak. No to gromnica, no to była zawsze w oknie, tak. No bo wiadomo budynki były drewniane w tamtych czasach, część była jeszcze kryta strzechami, więc budynki gospodarcze, więc to było takie narażenie, tak.
    - No i gromnica, tak? W oknie?
    Tak. W oknie. Albo obrazek ze ściany zdjęty, albo pasyjka, tak, albo obrazek jak gdzieś tam w kuchni czy gdzieś, wzięła obrazek czy Pana Jezusa z otwartym Sercem czy Matkę Boske Częstochowską, zawsze była w oknie, tak.
    - Czyli to musiała być raczej Matka Boska? A jakiegoś świętego wkładano do okna wtedy na przykład?
    Nie, nie to tylko Matke Boske Częstochowska albo Pan Jezus z otwartym sercem, no to, akurat to pamiętam, tak

  • Boże Narodzenie; wiązanie drzewek owocowych i wypowiadana wtedy formułka

    Na Wielkanoc nie, bardziej na Boże Narodzenie pamiętam, bardziej były, Boże Narodzenie było takim świętem co pamiętam, bo u nas było w domu, i tata przynosił na wigilię, przynosił słomę, to słoma była, mimo to że był piec, że się paliło, a ta słoma była na całym mieszkaniu rozrzucona i był snopek położony albo za obrazem i później po Wigilii no to dawali nam tej słomy, szliśmy do sadu i zawiązywaliśmy te… wszystkie jabłonie, gruszki i śpiewaliśmy, tak.
    - A co śpiewaliście?
    A, a co to było: ,,idźcie, wszyscy, idźcie, u nas jabłka i gruszki a u sąsiada same liście” – to, to takie coś było, no nie bardzo fajne, tak.
    Jak ta osoba, która by usłyszała jak te zwierzęta mówią ludzkim głosem – umrze, więc też był taki lęk, tak.
    - Czyli nie podsłuchiwano…
    Żeby nie podsłuchiwać, tak.
    - Ok…to dość ciekawe, że faktycznie straszono…
    Tu się…, tu był człowiek zainteresowany jak te zwierzęta rozmawiają, ale lęk był, tak.
    - Czyli tak: wieczerza. Przed wieczerzą dzielono się opłatkiem?
    Tak.
    - A skąd ten opłatek brano?
    Opłatek roznosił organista, no teraz u nas to jest kaplica postawiona, ale wcześniej to była parafia z Nowej Słupi. Organista roznosił opłatek.
    - A on sam produkował te opłatki? Czy raczej kupował?
    Raczej nie. Podejrzewam, że ze Świętego Krzyża od sióstr, bo tam jest parafia, więc tam nie ma, nie miał takiej produkcji.
    - A w pierwszy dzień świąt były jakieś nakazy albo zakazy? Można było coś robić, albo czegoś nie robić?
    No to znaczy w pierwszy dzień świąt to właśnie mama zawsze krzyczała, żeby…, że się łóżek nawet mało kiedy ścieliło, żeby nic nie robić takich rzeczy, no. Pierwszy dzień świąt było bardzo takie rygorystyczne, tak.
    - A mówiła dlaczego?
    Nie, to znaczy, bo jak dzieckiem to się człowiek też tak nie dopytywał, tak.
    - A w drugi dzień świąt? Coś się działo takiego?
    A już nie... Nie, no u nas w drugi dzień świąt no to był tyle, że były, kolędnicy zawsze chodzili, tak. No i nie wszyscy u nas, no nas było tyle, cztery dziewczyny, więc tych kolędników było co niemiara – jedni wyszli, drudzy przyszli. Jedni w jakiś dobrych zamiarach, drudzy tacie ukradli królika, albo coś tak, no psikusa jakiegoś zrobili, nie

  • Obchodzenie wsi w drugi dzień świąt Wielkanocnych

    Rano na…, szliśmy wszyscy do kościoła na rezurekcję, tak. Było to ponad pięć kilometrów, na rano się szło, tak, ale to właśnie było to. I chodzili panowie i śpiewali, tak, pieśni. To było coś pięknego! Bo to zawsze rano tyle co się przyszło, o godzinie tam siódmej się zbierali, chodzili koło każdego domu i śpiewali pieśni kościelne o Zmartwychwstaniu. Wychodził…, nosili pasyjkę, krzyż, no i wychodził ktoś z domu, jakaś głowa rodziny, czy tam mama, czy tata, czy ktoś wychodził, całował i dawał pieniądze, i to później szło na jakieś takie cele do kościoła, tak, coś zakupywane.
    - Czyli po całej wsi chodzili mężczyźni i śpiewali od domu do domu?
    Tak. Od domu do domu. Przed każdym domem, przed każdym wejściem się zatrzymywali, tak.
    - To było przed Rezurekcją, czy po?
    Po, po, po, po.
    - Czyli jak już się Msza skończyła, to oni wtedy wychodzili?
    Tak. Dopiero

  • Czego nie robiono w niedzielę?

    Nie no, u nas to zawsze tak było wpojone, mama wiele rzeczy zabraniała. U nas w ogóle w niedzielę nigdy się nie używało igły, nigdy się nie używało nożyczek. Takich rzeczy, których nie tego, bo, że igła czy, że nożyczki zadaje się rany Panu Jezusowi. Takich rzeczy u nas nie…, ja, ja teraz, do tej pory to, moje dzieci też to stosują i ja do tej pory takich rzeczy nie robię.
    - Czyli w niedzielę, generalnie, nie tylko w Wielkanoc, ale we wszystkie?
    Tak, nie, wszystkie. Czy żeby paznokci nie obcinać, czy żeby nie piłować, bo się choroby trzymają, to, to było wpojone już od, od dziecka, tak

Kategorie